Kiedyś gdy ludzie mieli nadmiar gotówki, oszczędzali w banku na sensowny procent.
Teraz też ludzie trzymają większość pieniędzy w bankach, tyle że na bezsensowny procent. :)
Mnie zastanawia jedno: skoro wzrasta podaż mieszkań na wynajem, a jednocześnie powinien spaść popyt na wynajem, bo przecież zwykli ludzie też kupują swoje własne po to by nie wynajmować, to jakaś część tych mieszkań musi stać nieużytkowana.
Raczej wątpliwe, żeby mieszkania stały nieużytkowane, no chyba ze jakieś niestandardowe albo w złych lokalizacjach. Jest spora migracja do dużych miast, lepsze mieszkania są wynajmowane przez specjalistów, gorsze przez studentów, najgorsze przez tanią siłę roboczą ze wschodu i nie tylko. Czy to się skończy? Nie wiem, na zachodzie się chyba nie skończyło.
Tylko, że kiedyś było tak, że ktoś miał mieszkanie, potem kupował większe, a stare wynajmował. To był taki naturalny rynek, ludzie kupowali mieszkania na swoje potrzeby, a podaż tych do najmu była związana z dojrzewaniem właścicieli. Teraz połowa mieszkań jest kupowana ako inwestycje, i wydaje mi się, że pod tym względem to może być bańka, a więc potencjalnie zyski spadną. Być może do poziomu lokatowego.
Co najbardziej zabawne, to istniejące na rynku oferty inwestycji w różne "mikroapartamenty" i "aparthotele" z gwarantowanymi 10-13% zysku rocznie przez 8-10 lat. Gwarantowanym przez spółkę z o.o. z 5k kapitału zakładowego. ;) To pewnie jebnie, ale dobrze. Polacy potrzebują takich afer i jebnięć, jak kredyty frankowe, Amber Gold czy mikroapartamenty. Edukacji ekonomicznej nie było i nie ma w szkołach, więc musi się odbyć w dorosłym życiu.