O szukaniu pracy

14

Jak pytam: "Kim jesteś?", słyszę: "Prezesem", "Dyrektorem marketingu", "Dyrektorem finansowym". "No, ale jak ci się to odejmie, to kim?". "Nikim".

Pięknie napisane. I jakie prawdziwe.

Szkoda, że dalej nie przeczytam, bo pozostałe 94% tekstu jest ukryte i wymaga dokonania płatności...

1
cerrato napisał(a):

Jak pytam: "Kim jesteś?", słyszę: "Prezesem", "Dyrektorem marketingu", "Dyrektorem finansowym". "No, ale jak ci się to odejmie, to kim?". "Nikim".

Pięknie napisane. I jakie prawdziwe.

Szkoda, że dalej nie przeczytam, bo pozostałe 94% tekstu jest ukryte i wymaga dokonania płatności...

Gdzieś był podobny artykuł o dyrektorach z Tesco

2
cerrato napisał(a):

Jak pytam: "Kim jesteś?", słyszę: "Prezesem", "Dyrektorem marketingu", "Dyrektorem finansowym". "No, ale jak ci się to odejmie, to kim?". "Nikim".

Pięknie napisane. I jakie prawdziwe.

:)

9

Nie wiem co jest dalej w artykule, ale czesc darmowa jest calkiem realna. Ludzie w latach przelomu 90-2000 robili zawrotne i szybkie kariery, czesto trafiajac na pozycje niedostosowane w ogole do ich umiejetnosci,wyksztalcenia etc, rozdmuchujac ego maksymalnie. Szef mojej poprzedniej korpo od juniora do dyrektora doszedl w 5 lat. Potem taki czlowiek 20 lat siedzial jako prezes / dyrektor, w sumie uwazajac sie za polboga do tego stopnia, ze przyjmowal ludzi z nogami na biurku, a w pracy bywal od 12 do 14. Ogolnie burak. W miedyczasie rynek uslug sie skurczyl, firme czekala restrukturyzacja, zostala wykupiona przez inna i pozarta przez inne struktury zarzadcze, i facet wyladowal na 4 literach. Dzis jest jakims menago w slabej firmie za lichy hajs.

Stara prawda rzecze ze Czlowiekiem sie jest a prezesem sie bywa.

0

No dobra, ktoś widzi analogie?

3
cerrato napisał(a):

Jak pytam: "Kim jesteś?", słyszę: "Prezesem", "Dyrektorem marketingu", "Dyrektorem finansowym". "No, ale jak ci się to odejmie, to kim?". "Nikim".

Pięknie napisane. I jakie prawdziwe.

Kim jesteś? Wymiataczem frameworka. No, ale jak ci się to odejmie, to kim?

4

Dlatego ja wolę mieć uczciwą pracę opartą na umiejętnościach, a nie jakieś "zarządzanie".

2
cerrato napisał(a):

Jak pytam: "Kim jesteś?", słyszę: "Prezesem", "Dyrektorem marketingu", "Dyrektorem finansowym". "No, ale jak ci się to odejmie, to kim?". "Nikim".

Pięknie napisane. I jakie prawdziwe.

Prawdziwe może w odniesieniu do prezesów czy marketingowców. Ale dyrektorzy finansowi to chyba trochę inna bajka, bardziej przypominają dyrektorów technicznych. Dyrektor finansowy często wcześniej był szefem działu księgowego albo zwykłym księgowym, a to zawsze były cenne umiejętności. Pozbawieni etykietki wciąż posiadają wiedzę nt. rachunkowości, prawa podatkowego itp. Dyrektor techniczny też po zdjęciu etykietki dyrektora pozostanie najczęściej cennym inżynierem.

1

Możemy tak sobie połechtać ego, że MY to byśmy dopiero byli DEREKTORAMI. Prawda jest jednak taka, że zarządzanie jest trudne. Oczywiście są przypadki, że senior management jest pomylony, ale serio myślicie, że to reguła? :)

0

Ale to jest przecież prawda i wcale nie musi źle świadczyć o osobie. Nawet jak jesteś dobrym dyrektorem, to strata pracy boli, bo ciężko będzie znaleźć coś równie wartościowego. Programista, znajdzie sobie nową robotę w jeden dzień, a czy np delivery manager znajdzie? Jak szybko? Za jaką stawkę? I to wcale nie chodzi o DM, który siedzi z nogami na biurku. Po prostu tak wygląda świat.

A pomyślcie teraz kim byśmy byli, gdyby padła energia elektryczna na świecie, albo chociaż internet. Tym samym co kierowca dorożki gdy pojawiają się samochody, albo dyrektor, którego firma, którą budował się rozpada.

Mieszkania nie wyremontuję, samochodu nie naprawię, nawet guzika nie umiem przyszyć (przynajmniej nigdy nie próbowałem) :D

7
Berylo napisał(a):

A pomyślcie teraz kim byśmy byli, gdyby padła energia elektryczna na świecie, albo chociaż internet. Tym samym co kierowca dorożki gdy pojawiają się samochody, albo dyrektor, którego firma, którą budował się rozpada.

I tu jest właśnie przewaga inżynierów oprogramowania nad programistami, czyli w jakimś sensie nauczania na uczelniach wyższych, ze wszystkimi pozornie niepotrzebnymi przedmiotami typu: elektronika, teoria obwodów, inżynieria materiałowa, fizyka, a nauczaniem na bootcampach, które jest nastawione wyłącznie na wiedzę przydatną tu i teraz. Inżynier to zawsze inżynier, jest nauczony rozwiązywać wszelakie problemy techniczne, oczywiście nie we wszystkim ma specjalistyczną wiedzę, ale ma aparat pozwalający mu tę wiedzę zdobyć. Jak padnie Internet, to inżynierowie zrobią sobie jego namiastkę. Jak padnie prąd, to go sobie wygenerują. A prawa fizyki raczej nigdy nie padną.

2
GutekSan napisał(a):
Berylo napisał(a):

A pomyślcie teraz kim byśmy byli, gdyby padła energia elektryczna na świecie, albo chociaż internet. Tym samym co kierowca dorożki gdy pojawiają się samochody, albo dyrektor, którego firma, którą budował się rozpada.

I tu jest właśnie przewaga inżynierów oprogramowania nad programistami, czyli w jakimś sensie nauczania na uczelniach wyższych, ze wszystkimi pozornie niepotrzebnymi przedmiotami typu: elektronika, teoria obwodów, inżynieria materiałowa, fizyka, a nauczaniem na bootcampach, które jest nastawione wyłącznie na wiedzę przydatną tu i teraz. Inżynier to zawsze inżynier, jest nauczony rozwiązywać wszelakie problemy techniczne, oczywiście nie we wszystkim ma specjalistyczną wiedzę, ale ma aparat pozwalający mu tę wiedzę zdobyć. Jak padnie Internet, to inżynierowie zrobią sobie jego namiastkę. Jak padnie prąd, to go sobie wygenerują. A prawa fizyki raczej nigdy nie padną.

  • Naprawdę uważasz że jak padnie internet, prąd i cywilizacja to przyda mi się liczenie obwodów z elektrotechniki?
  • Naprawdę uważasz że jeszcze pamiętam jak liczy się obwody z elektrotechniki?

BTW MacGyver studiował chemię i fizykę a nie inżynierię oprogramowania

2
Kamil Żabiński napisał(a):
  • Naprawdę uważasz że jak padnie internet, prąd i cywilizacja to przyda mi się liczenie obwodów z elektrotechniki?

Zależy co padnie i jak bardzo. Możemy się cofnąć o 20 lat (padnie Internet), o 70 (padnie elektronika), o 150 (padnie elektryczność). W każdym razie inżynier powinien mieć umiejętności, które byłby w stanie wykorzystać w różnych ewentualnościach.

  • Naprawdę uważasz że jeszcze pamiętam jak liczy się obwody z elektrotechniki?

To, że Ty czegoś nie pamiętasz, to słaby argument :)

BTW MacGyver studiował chemię i fizykę a nie inżynierię oprogramowania

Przypominam, że MacGyver był postacią fikcyjną, i mógłby studiować nawet kulturoznawstwo, gdyby tak się podobało scenarzystom.

1
GutekSan napisał(a):
Kamil Żabiński napisał(a):
  • Naprawdę uważasz że jeszcze pamiętam jak liczy się obwody z elektrotechniki?

To, że Ty czegoś nie pamiętasz, to słaby argument :)

Ja nie pamiętam. Moja żona nie pamięta i kilkoro innych znajomych nie pamięta. Ale faktycznie słaba statystyka. Trzeba by zrobić większe badania ile czasu ludzie pamietają wiedzę której nie używają na co dzień przez rok, 10 lat, nigdy w życiu od skończenia studiów

BTW MacGyver studiował chemię i fizykę a nie inżynierię oprogramowania

Przypominam, że MacGyver był postacią fikcyjną, i mógłby studiować nawet kulturoznawstwo, gdyby tak się podobało scenarzystom.

Ale studia fikcyjnego MacGyver były wybrane właśnie tak żeby wyjaśnić jego wiedzę. Cały serial był trochę reklamówką uniwersytetów fizyczno-chemicznych :D

1
tdudzik napisał(a):

Imho inżynier kształcony w Polsce to nie zawsze (a pewnie wręcz rzadko) inżynier o jakim mówi @GutekSan. Choć wierzę, że przy sporym nakładzie własnym, nawet jak szkoła w tym nie pomogła, to do jakiegoś w miarę sensownego poziomu można dojść. Człowiek po jakimś MIT pewnie rzeczywiście poradzi sobie w wielu sytuacjach, ale ktoś po PK może mieć nie tylko problem z jakimikolwiek inżynieryjnymi problemami, ale pewnie nawet z programowaniem. :D Niemniej, sytuacja o jakiej tu mowa to byłaby przecież katastrofa i na pewno każdy ogarniający fizykę, matematykę, analitycznie myślący i będący w stanie szybko się uczyć byłby na wagę złota.

To o czym piszesz wynika też z dewaluacji nauczania wyższego. Jeśli już na drugim roku idzie się do pracy, większość wykładów się omija, "dogaduje" się z prowadzącymi ćwiczenia czy laboratoria, i w zasadzie semestry zalicza się eksternistycznie przychodząc jedynie na egzaminy, to efekt jest taki, że owszem, przynosi to korzyści w budowaniu własnej kariery zawodowej, ale tej wiedzy inżynierskiej o której mówię się nie nabywa. Ja być może byłem frajerem, bo na studiach nie pracowałem, a nawet jeszcze sporo po nich, ale chciałem poznać wszystko co te studia miały mi do przekazania.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1