Hej,
Rok temu poprosiłem szefa o podwyżkę X. Szef dał mi podwyżkę X/3 i powiedział, że reszta może w tym roku a jak nie to w następnym.
W międzyczasie napisała do mnie rekruterka z ofertą Yk, i potem jak rozmawiałem z szefem powiedział mi, że dostanę tą podwyżkę więc
jak ktoś mi zaoferuje Yk(dokładnie) żebym na to nie leciał bo mam tu przyszłość itp. XDDD
Lubię moje miejsce pracy i skoro mam dostać podwyżkę to ok.
Od tego czasu minął niecały rok i niedawno rozmawiałem z szefem, powiedział mi, że chce mi dać tą podwyżkę tylko musi zweryfikować jak tam z moim gradem itp.
W międzyczasie napisał do mnie rekruter z ofertą pracy zdalnej za 4x tyle co zarabiam teraz... W trakcie rozmowy powiedział, że "niestety nie mogę podać Panu widełek" więc ja zarzuciłem kwotę.
Dziś byłem u szefa poprosić o dzień wolny, wchodzę, witam się z nim i jego kolegą i mówię, że mam proźbę a on "ile...", ja odpowiadam w żarcie "przecież wiem, że firma nie ma pieniędzy ;D" - tu jest najdziwniejsze szef odpowiada "ale ja Ci mogę podać widełki", zignorowałem i poprosiłem o ten dzień wolny.
Zastanawiam się czy to jakaś ustawka czy monitorują nasze maile. Wszyscy od dawna z nich korzystają(maile, facebook) i polityka firmy jest taka, że nie mają z tym problemu. Ja myślę, że to po prostu jego specyficzne poczucie humoru ale znajomy mi powiedział, że dla niego to wydaje się być bardzo dziwne.
To nie Januszex, korpo.
Jak myślicie?