Może trochę głupie pytanie, ale czy czujecie się w pracy kompetentni?
Czytałem kiedyś o syndromie oszusta w IT i mam wrażenie, że trochę wpadam w ten syndrom.
Takim tytułem wprowadzenia.
Moja sytuacja wygląda tak, że jestem samoukiem. Zawodowo programuję niecałe półtora roku (wcześniej programowałem w pojedynkę, na pół hobbystycznie - w sensie moje potworki były używane do napędzania pewnego biznesu, ale programowałem "obok" samej pracy i nie było to moje główne zajęcie). Można powiedzieć, że programowałem zanim to jeszcze było modne.
Skoro wszyscy się przekwalifikowuja to w sumie stwierdziłem czemu nie ja. Pewnym "fuksem" dostałem szansę na pracę od razu w sensownej firmie, bo byłem gotowy zejść z wynagrodzenia w zamian za to, że mnie "przyszkolą" do pracy z kodem enterprise i oduczą nawyków samouka - w zamian jak przeżyję to mogę zostać.
Przeżyłem i tym sposobem pominąłem etap JanuszSoftu.
W sumie nawet obiektywnie można powiedzieć, że dobrze mi idzie, mam do tego jakiś naturalny dryg (oczywiście z drugiej strony nie zostałem w rok seniorem). Doświadczenie z pracy hobbystycznej mocno pomaga bo wtedy robiłem dużo rzeczy z ciekawości/dla zabawy i zebrałem sporo ciekawego expa, które teraz procentuje w najmniej spodizewanych sytuacjach.
Mam też taki "skillset" umiejętności miękkich, że ze wszystkimi się dogaduję lubię brać na siebie odpowiedzialność, angażuję się i zazwyczaj tematy dowożę. Tymi sposobami bardzo szybko rośnie mój zakres obowiązków. Proces ten zaczął się już w starej firmie. Potem była zmiana miejsca pracy (wymuszona czynnikami zewnętrznymi bo sama firma chciała mnie zatrzymać i nadal mam tam drzwi otwarte). W nowej firmie proces jeszcze przyspieszył - dostaję samodzielne projekty, ogrom swobody i decyzyjności.
Rozmawiałem z przełożonym czy na pewno dobrze się dogadaliśmy na rozmowie rekrutacyjnej, bo traktują mnie jak zaprawionego w boju seniora. Dostałem feedback, że jest bardzo OK, od czasu zatrudnienia moja praca była analizowana przez architekta i decyzje o mojej "autonomiczności" są przemyślane, zdają sobie sprawę na jakim jestem poziomie technicznym i jak coś to zawsze można kogoś podpytać, gdybym napotkał na za gruby temat.
Nie zrozumcie mnie źle - bardzo mi taki układ i zaufanie odpowiada bo = progres moich umiejętności + bardzo szybko rośnie wypłata (łącznie w w ostatnich 12 miesiącach miałem ...5 podwyżek, których nawet jakoś specjalnie twardo nie negocjowałem). Tak się tylko zastanawiam czy na swoim stanowisku czujecie się kompetentni. Ja osobiście czuję, że ciągle gonię króliczka. Nie mam tak, że wszystko wiem i potrafię odpowiedzieć na pytania od ręki (a wielu seniorów, z którymi pracowałem tak miało) - często muszę pogrzebać, sprawdzić, doczytać nawet w nie tak bardzo specjalistycznych tematach. Czasami tak podskórnie czuję, że jeszcze wiedzą nie dorosłem do zakresu obowiązków jaki mam. Też tak macie?
PS. nie żeby mnie to jakoś bardzo stresowało. Nigdy nie zawyżałem swoich umiejętności i z przełożonymi gram w otwarte karty. To że czasami po godzinach musze się czegoś douczyć to jest dla mnie nawet plus bo lubię i i tak bym się czegoś po godzinach uczył. Presji w pracy na mnie nikt nie wywiera - wręcz ciągle się ją ze mnie zdejmuje. Wiem, że jak bym kiedyś finalnie nie dał rady to też mnie nikt kamienował bo póki co w obu firmach trafilłem na bardzo spoko ludzi. Bardziej mnie ciekawi czy to tylko moja percepcja czy wszyscy tak mają, że ciągle pracują na granicy swojej aktualnej wiedzy/możliwości.