Czy w korpo zatrudnia się osoby słabsze?

1

Ostatnio miałem przyjemność współpracować w jednym projekcie z trzema programistami z dużego korpo i byłem bardzo rozczarowany ich poziomem wiedzy. Senior Frontend Developer był o wiele "słabszy" ode mnie, a ja pracuję w backend i tylko czasem dłubię coś w JS. Jakim cudem takie osoby przechodzą rekrutację? Zero wyobraźni, rozwiązania "na okrętkę". Ja wywodzę się z mniejszych software house-ów i nie wiem czy to odosobnione przypadki czy standard. Zero pasji, byle coś naklepać i iść do domu...

6

korpo != korpo. Co to za pytanie ? Widocznie trafiłeś na słabych graczy, tyle. Możemy zamknąć temat.

9

TAK.
Korpo często idą na ilość, bo mają taki przemiał.
Małych firm nie stać na słabych ludzi.

Z drugiej strony są kopro, które mają takie wymagania, że nie zatrudniają nawet średniaków.

1

Ciężko generalizować, Google to też korpo a raczej trzymają poziom.

Sporo jednak przemawia za poparciem Twojej tezy.

  1. W dużej korpo bardzo trudno utrzymać stałą poprzeczkę przy zatrudnianiu. Rozwiązaniem mogłoby być prowadzenie wielu etapów rekrutacji i odrzucanie kandydatów, co do których byłyby jakiekolwiek wątpliwości. Problem w tym, że zwykłe korpo nie może sobie na to pozwolić, bo nikomu nie będzie się chciało tych etapów przechodzić.

  2. W korpo łatwiej o zasiedzenie na jakiejś ciepłej nierozwojowej posadce.

  3. Korporacje płacą lepiej niż małe firmy i dają większy prestiż, ale często oferują mniejsze możliwości rozwoju.
    W efekcie do korporacji bardziej ciągną ci zainteresowani kasą i prestiżem, a do mniejszych firm zainteresowani rozwojem.

6

Bardzo ciekawe spostrzezenie. Pracowalem w kilku korpo, i szczerze musze przyznac, ze im wieksze i bardziej prestizowe to korpo bylo, to poziom devow byl gorszy. Jakie sa imho powody tego ?

  • wieksze korpo sciaga ludzi ktorzy chca robic kariere i miec prestiz, co nie do konca idzie w parze z umiejetnosciami developerskimi
  • inny skilset jet potrzebny do robienia kariery w korpo
  • a lot of bullshit, dobrzy developerzy tego nie lubia
  • duze, globalne korporacje maja latwosc w outsourcowaniu developmentu do tanich krajow, wiec lokalnych devow uzywa sie do bycia managerami, architektami, i maja mniejszy kontakt z kodem. Mniejsze firmy maja development na miejscu.

Oczywiscie, korporacje typowo produktowe i posiadajace r&d, typu amazon, google, sap to trochu inna praa kaloszy.

1

Podejście ludzi z korpo i z sh się różni, to nic dziwnego. Małe firmy to też nie tylko startupy z SF, które płacą 30k, jest sporo małych firm (albo dużych, gdzie dział IT jest mały, bo to nie jest ich główny biznes), gdzie poziom jest jeszcze niższy, niż w korpo, bo jakieś wewnętrzne toole, z których korzysta kilka osób, to mogą być klepane przez byle kogo. Z resztą software house też są różne, jedne biorą poważne projekty a drugie wszystko, co można zrobić w 2-3 miesiące.

1

Z doświadczenia, senior z korporacji to nazwa stanowiska, bo zarobki są ustalane dla całej organizacji i żeby mieć powiedzmy 10tys brutto to w nazwie będzie Senior X, przy czym takie oferty z Big4, innych wielkich korporacji dostawałem jak nawet nie byłem midem, taki mocniejszy junior.

Druga sprawa jest taka, że jak korporacja wysyła ludzi na projekty to będzie kasowała za juniora stawkę seniorską i wręcz poinstruuje pracownika, że ma mówić, że jest seniorem w firmie (co odzwierciedla nazwa stanowiska).

Ale nijak to się ma do tego ile doświadczenia można zdobyć w małej/średniej/dużej firmie. Wszystko zależy od pracownika, a mimo wszystko wielkie korporacje mają dostęp do największych projektów w których można się sporo nauczyć o ile są chęci.

13

Czy Skodami jeżdżą słabsi kierowcy? Znam trzech i jeżdżą gorzej ode mnie, a ja jeżdżę Passatem.

1

Ogólnie to w korporacjach szuka się trochę innego skillsetu niż w mniejszych firmach. Często trzeba umieć "ogarniać" korporacyjne rzeczy - tzn. trzeba się kontaktować z innymi zespołami, prowadzić jakieś newslettery itp. A im wyżej stoisz tym mniej kodowania a więcej takiej menadżerskiej roboty. Więc seniorami stają się osoby może nie najlepsze technicznie, ale za to bardziej wygadane.

0

Ja myślę, że po prostu tak trafiłeś. Ja pracowałem w korporacjach i widziałem miernoty i ludzi wybitnych. Po prostu w korpo pracuje więcej ludzi i masz większy rozstrzał.

1

w korpo zatrudnia sie ludzi slabszych i dlatego sie im wiecej placi

0

Pewnie i to jest zaleta, dla korporacji większą wartość ma pracownik, który zna morales i jest pracowity niż gość który jest od roku a na dodatek jest młody i strzela pomysłami dla zaspokojenia własnego ego. Nie każdy może być silny psychicznie, inteligentny ponad przeciętność i w ogóle bystrym jak w "Garniturach" na poziomie 10000000.

1

W czasie studiów na UJ miałem styczność z ludźmi o różnym poziomie umiejętności programowania. Z tego co pamiętam przygniatająca większość jak ja to ich nazywałem "makaroniarzy" (zgadnijcie czemu) poszła do korpo właśnie. Po prostu dostawali bardzo dobre stawki na start za uczelnię, a że na testach sprawdzano ich wówczas teoretycznie z języków które u nas były osobnymi przedmiotami to źle nie wypadali. Nie wiem czy z makaroniarstwa wyrośli, ale pewnie nie.

Ale znam też i ogarniających w tym dość rzadkie dziedziny i też poszli na pierwszą pracę do korpo. Część z nich wciąż w nich tkwi.

1
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Po prostu dostawali bardzo dobre stawki na start za uczelnię, a że na testach sprawdzano ich wówczas teoretycznie z języków które u nas były osobnymi przedmiotami to źle nie wypadali.

Przyszła do Polski Hamerykancka moda. Jest na starcie duża premia za tak zwaną dobrą uczelnię.
Jak jeszcze uczelnia prowadziła osobne przedmioty dla pożądanych przez pracodawców technologii więc siłą rzeczy wbiła wiedzę do głowy to premia za ukończenie uczelni jest tym bardziej zrozumiała.

Ale znam też i ogarniających w tym dość rzadkie dziedziny i też poszli na pierwszą pracę do korpo. Część z nich wciąż w nich tkwi.

Gdyby zdecydowali się zmniejszyć zarobki co najmniej o połowę i poświęcić niszom i pasjom byliby kul-pasjonatami jak ich dziadkowie. ;)

1
BraVolt napisał(a):
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Ale znam też i ogarniających w tym dość rzadkie dziedziny i też poszli na pierwszą pracę do korpo. Część z nich wciąż w nich tkwi.

Gdyby zdecydowali się zmniejszyć zarobki co najmniej o połowę i poświęcić niszom i pasjom byliby kul-pasjonatami jak ich dziadkowie. ;)

2
tiptop1 napisał(a):

Senior Frontend Developer był o wiele "słabszy" ode mnie, a ja pracuję w backend i tylko czasem dłubię coś w JS. Jakim cudem takie osoby przechodzą rekrutację?

Podaj nazwę korpo to pewnie ktoś będzie Ci w stanie to wytłumaczyć. Możliwe też, że po nazwie korpo będzie po prostu odgórnie wiadomo.

tiptop1 napisał(a):

Zero wyobraźni, rozwiązania "na okrętkę". Ja wywodzę się z mniejszych software house-ów i nie wiem czy to odosobnione przypadki czy standard. Zero pasji, byle coś naklepać i iść do domu...

To nie lata 90 początek 00. Popatrz kogo się dzisiaj zatrudnia, a dostaniesz odpowiedź na tacy.

Poza tym co się Pan dziwisz. W korpo większość roboty to kretyńskie spotkania, kołczingi, video konfy, gadanie o wszystkm i o niczym, pierdu pierd w kuchni na kawce, żarełko w bufecie na parterze i oby do 16. Większość zajmujących czas rzeczy w korpo robią ludzie którzy nigdy nie powinni tam zostać przyjęci przez co cierpią techniczni, bo muszą słuchać jakiejś paniusi która pieprzy 3 godziny o tym co ich nie interesuje.
Mniejsze firmy mają nacisk na realną robotę ograniczając bzdury do minimum. Raz, że ich nie stać, a dwa jak mają projekty to biorą i pracują. W korpo możesz głaskać temat w nieskończoność pożerając tony zasobów finansowych*.

Kultura zzarządzania to też rak w korporacjach (nie każdych). Masz tu świetny przykład doprowadzenia projektu do skali wielkiej, śmierdzącej kupy w korporacji. Co prawda tu chłopaki pokazują przykłąd refaktoryzacji ale ktoś jednak musiał doprowadzić do takiego stanu - mała/średnia firma nie ma na to czasu, środków, chęci i niekompetentnych ludzi, których w korporacjach można wyławiać kutrami rybackimi.

*https://medium.com/serverless-stories/challenge-accepted-building-a-better-australian-census-site-with-serverless-architecture-c5d3ad836bfa

2
  • w korpo same słabe osoby
  • pracownicy korpo nie powinny w większości w ogóle mieć nic wspólnego z kodem
  • żeby programować to trzeba mieć pasję, a w korpo nie ma pasjonatów
  • w korpo nie ma ambitnych projektów, same jakieś kobyły napisane milion lat temu, ciężkie w utrzymaniu, po co w ogóle takie rzeczy utrzymywać, przecież utrzymanie kosztuje więcej niż zrobienie czegoś od nowa
  • marnuje się czas na spotkania zamiast pracować
  • w korpo marudzą osoby z biznesu, przecież my najlepiej wiemy jak coś zrobić
  • milion innych argumentów
  • w małej firmie będę realizował dużo projektów to się więcej nauczę, a firma na tym zyska, sytuacja win-win

A jednak to małe firmami są małymi firmami, a duże dużymi, gromadzącymi wielkie środki, prowadzące wielkie i skomplikowane projekty, oferujące technologie do wyoboru-do koloru, zarabiające solidny hajs :).

1
ToTomki napisał(a):

A jednak to małe firmami są małymi firmami, a duże dużymi, gromadzącymi wielkie środki, prowadzące wielkie i skomplikowane projekty, oferujące technologie do wyoboru-do koloru, zarabiające solidny hajs :).

Porównujesz firmy powstałe po 30 i więcej lat temu z kapitałem w postaci dziesiątek milionów waluty, która jest średnio x2.5 - 3.9 w porównaniu do waluty krajowej. Do tego w większości wytwarzajace i sprzedajace hardware/software. Posiadające ogromne centra R&D. Mające dziesiątki/setki inwestorów, będące w większości na giełdach. Do tego wspominasz o oddziałach głównie outsourcingowych, które klepią kupę, której w HQ tych firm nikt już klepać nie chce. Masz ty odrobinę rigczu?

Stawiam w ciemno Twoją nerkę, że w kraju znajdzie się spora grupa średniej wielkości firm również outsourcingowych, która klepie lepszej jakości oprogramowanie mając jednocześnie ludzi o dużo szerszych kompetencjach zarówno biznesowych jak i technicznych. I mówię tu o zasobach ludzkich krajowych, a nie Johnie pracującym w korporacji od 30 lat, który ma swoją prywatną sekretarkę w EY we Wrocławiu i bez niej nawet taksówki sam sobie nie zamówi.

Wielkie mi i skomplikowane projekty w tych Polskich oddziałach zagranicznych firm, ohohoho! Gdybym nie widział i nie wiedział to może bym uwierzył. Stop bullshit please.

4
axde napisał(a):
ToTomki napisał(a):

A jednak to małe firmami są małymi firmami, a duże dużymi, gromadzącymi wielkie środki, prowadzące wielkie i skomplikowane projekty, oferujące technologie do wyoboru-do koloru, zarabiające solidny hajs :).

Porównujesz firmy powstałe po 30 i więcej lat temu z kapitałem w postaci dziesiątek milionów waluty, która jest średnio x2.5 - 3.9 w porównaniu do waluty krajowej. Do tego w większości wytwarzajace i sprzedajace hardware/software. Posiadające ogromne centra R&D. Mające dziesiątki/setki inwestorów, będące w większości na giełdach. Do tego wspominasz o oddziałach głównie outsourcingowych, które klepią kupę, której w HQ tych firm nikt już klepać nie chce. Masz ty odrobinę rigczu?

Stawiam w ciemno Twoją nerkę, że w kraju znajdzie się spora grupa średniej wielkości firm również outsourcingowych, która klepie lepszej jakości oprogramowanie mając jednocześnie ludzi o dużo szerszych kompetencjach zarówno biznesowych jak i technicznych. I mówię tu o zasobach ludzkich krajowych, a nie Johnie pracującym w korporacji od 30 lat, który ma swoją prywatną sekretarkę w EY we Wrocławiu i bez niej nawet taksówki sam sobie nie zamówi.

Wielkie mi i skomplikowane projekty w tych Polskich oddziałach zagranicznych firm, ohohoho! Gdybym nie widział i nie wiedział to może bym uwierzył. Stop bullshit please.

Same się te pieniążki zarobiły? Właśnie jeszcze potwierdzasz moje zdanie. To są firmy, które nie kopiują cudzych modnych wzorców, bo tak, a jeśli to robią to w drodze eksperymentów (na przykład wdrażając rozwiązanie najpierw w jednej części firmy, a nie w całości), ich funkcjonowanie nie opiera się na zasadzie "bo wspólnik uważa, że tak będzie dobrze". To są firmy, które mają swoje metody działań potwierdzone wieloletnimi sukcesami. Polskie firemki IT (ale ładna nazwa), TECHNOLOGICZNE (bo klepanie stronek to taka zaawansowana technologia. Nie chcę tu uwłaczać nikomu, bo wcale nie uważam pracy przy robieniu stronek za coś gorszego, sam nawet w apki webowe kiedyś celowałem) co chwilę upadają, mają obsuwy w wypłacie pensji pracownikom, ciągną hajs z funduszy startupowych, a potem znowu - upadają. I na tym się kończy, ile mamy wielkich przedsiębiorstw? Tylko proszę mi tu nie smęcić, że taki system prawny dyskryminuje i w ogóle. Wielkie firmy powstawały w gorszych warunkach, mieliśmy też już dość czasu, by jakieś przedsiębiorstwo zgromadziło kapitał jeśli w kraju by było właściwe podejście. A własnie tego nie ma. Know-how, które mają inne firmy. To jest właśnie to, co znajduje się w dużych przedsiębiorstwach i co Ty krytykujesz.
Aha, pozdrawiam z zagranicznego korpo, w którym teraz (przez przypadek :)) zajmuję się częścią researchową, a wykonanie na koniec projektu będziemy przerzucać do innego kraju (no bo nie mamy rigczu).

Nie wiem czemu się czepiasz tych wielkich projektów. Nie chodzi mi o rzeczy takie jak obsługa Youtube'a czy Facebooka. Te projekty są po prostu wielkie w skali tego, czym zajmują się w większości firmy z sektora SME. Oczywiście, możesz ze średnich firm coś wyciągnąć, ale czym mniejsza firma tym z zasady projekty będą mniejsze, no bo przecież mniejszą skalę mają do obsłużenia, ja nie wiem co tu jest niejasnego. A teraz już kończę rozmowę, bo mam milion lepszych rzeczy do roboty, a i tak nie zdążę się wyspać.

4

duże firmy wykupują te mniejsze razem z projektami, przejmują projekty, zamieniają ludzi którzy je stworzyli na studenciaków i robią z tych projektów potworki, siłą rozpędu jakiś czas jeszcze dany projekt się trzyma, a potem wychodzi wersja 3.0 z rewolucyjnymi zmianami kolesia zarządu, które polegają na tym że to co działało w miarę przestaje działać w ogóle,

3
axde napisał(a):

Poza tym co się Pan dziwisz. W korpo większość roboty to kretyńskie spotkania, kołczingi, video konfy, gadanie o wszystkm i o niczym, pierdu pierd w kuchni na kawce, żarełko w bufecie na >parterze i oby do 16. Większość zajmujących czas rzeczy w korpo robią ludzie którzy nigdy nie powinni tam zostać przyjęci przez co cierpią techniczni,

Oho, to jest właśnie przykład tego czego w tej branży nie lubie. Frustracja, bo są też w pracy ludze "nietechniczni" których programowanie mało obchodzi, mają inne ścieżki kariery, życie prywatne i znajomych w pracy itd. Cały świat niech się chowa, programiści rządzą światem i oni mogą oceniać jak żyć i prowadzić ten byznes.

bo muszą słuchać jakiejś paniusi która pieprzy 3 godziny o tym co ich nie interesuje.

Jakby w innych pracach tego nie było. Zresztą zawsze można nie iść po prostu.

1

Z większości wypowiedzi można wywnioskować:

  • Korpo - słabi ludzie, słaby kod
  • Software house - tylko wyjadacze, super kod
    Co za bzdura :D Ja pracuję w software housie, i mimo wszystko brakuje mi formalizacji niektórych procesów wewnątrz firmy.
0

Ja wnioskuję, że w małych firmach potrzeba ludzi co umieją grać na wielu instrumentach, a w korpo każdy ciągnie za swoją linę. I po latach bez zmian obie skrajności mogą się pogłębiać.

Ale wnioskuję też, że nie ma co generalizować. Tak samo jak w niektórych BMW instaluje się sprawne kierunkowskazy, tak w korpo pracują ludzie wszechstronni i zdolni.

1
dargenn napisał(a):

Co za bzdura :D Ja pracuję w software housie, i mimo wszystko brakuje mi formalizacji niektórych procesów wewnątrz firmy.

Jest wiele software house'ów, które są korporacjami, i na pewno mają bardzo mocno sformalizowane procesy.

5

Przecież sam podajesz problemy w kraju których doświadczamy my jako ludzie i firmy. Nie bardzo wiem czy Ty po prostu pewnych rynkowych zasad nie rozumiesz czy w popłochu czytania/pisania nie zauważasz?

ToTomki napisał(a):

Same się te pieniążki zarobiły? Właśnie jeszcze potwierdzasz moje zdanie.
Pokaż mi firmy w kraju, które zaczynały 40 lat temu i więcej i które na start dostały zastrzyk gotówki na rozwój. Albo które zostały założone przez gości z 20-30 letnim doświadczeniem na stanowiskach menadżerskich,

On 1 October 1967, in Grenoble, in a two-room apartment converted into an office, Serge Kampf created Sogeti with three former colleagues from Bull. Technological and cultural changes of the era inspired him to form what was a visionary offer of services, combining technical and organizational consulting with customer proximity, in light of the future role that IT would play in the business world. This feature will remain the theme of the group that he pioneered, and which has become one of the major French successes worldwide within the IT sector.

**
Capgemini**

Korzenie firmy Capgemini sięgają francuskiego miasta Grenoble, gdzie Serge Kampf założył firmę Sogeti w 1967 roku. Do 1975 roku, w wyniku przejęcia dwóch dużych przedsiębiorstw świadczących usługi IT, CAP i Gemini Computer Systems, stworzone zostało przedsiębiorstwo, które stało się europejskim liderem, obecnym na rynkach 21 krajów.

Ernst & Young / EY

Szesnaście lat później, w roku 1906, zakłada wraz z bratem Stanleyem firmę księgową Arthur Young & Company.
Alwin C. Ernst urodził się w Cleveland w USA. Po ukończeniu szkoły pracował jako księgowy. Następnie, wspólnie z bratem Theodorem założył w roku 1903 niewielką firmę rachunkową pod nazwą Ernst & Ernst.

Oracle

Inżynierowie Larry Ellison, Bob Miner i Ed Oates zakładają Software Development Laboratories. Ich pierwsze biuro zajmowało powierzchnię 83 metrów kwadratowych w Santa Clara w Kalifornii.

Nie chce mi się dalej grzevać, bo historie podobne. Próbujesz na siłę przekonać mnie i czytających, że globalne korpo są takie wspaniałe i innowacyjne, a firmy z Polski to g**no. Nie wiem jak z Twoją wiedzą o historii 100 lat wstecz ale nie przypominam sobie by u nas w okresie 1945-1989 były możliwości na jakikolwiek rozwój. A mimo wszystko rozwinęło się sporo fajnych konceptów, które zostały zaorane lub rozkradzione dzięki bagnie w jakim tkwił nasz kraj.
Podczas gdy Michael Dell mógł sobie otworzyć swoją firmę w akademiku gdzie składał komputery z najnowszych elektronicznych komponentów u nas ludzie stali w kolejce po papier toaletowy.

ToTomki napisał(a):

To są firmy, które nie kopiują cudzych modnych wzorców, bo tak, a jeśli to robią to w drodze eksperymentów (na przykład wdrażając rozwiązanie najpierw w jednej części firmy, a nie w całości), ich funkcjonowanie nie opiera się na zasadzie "bo wspólnik uważa, że tak będzie dobrze".

Jasne, że nie kopiują, bo mają ten etap za sobą. Zdążyli już przerobić pewne podejścia i zauważyć co jest dla nich lepsze, a czego unikać. Nikt się w tych firmach nie urodził marketingowym geniuszem wyssanym z mlekiem matki. A wspólnik może uważać co tylko zechce. Najpierw jednak musi przekonać inwestorów, że jego wizja da im na tym zarobić.

ToTomki napisał(a):

To są firmy, które mają swoje metody działań potwierdzone wieloletnimi sukcesami.

Czyli sugerujesz, że nie było żadnych wtop, porażek, potknięć? I wszystko od pierwszego dnia istnienia firmy funkcjonowało perfekcyjnie? Nieźle. W takim razie założyciele tych firm dziś powinni być Bogami ekonomicznymi i uczyć innych jak budować takie biznesy. Jestem pewien, że znajdzie się mnóstwo firm, które za odniesienie sukcesu w przyszłości będą w sanie oddać solidny % udziałów. Bullshit.

ToTomki napisał(a):

Polskie firemki IT (ale ładna nazwa), TECHNOLOGICZNE (bo klepanie stronek to taka zaawansowana technologia. Nie chcę tu uwłaczać nikomu, bo wcale nie uważam pracy przy robieniu stronek za coś gorszego, sam nawet w apki webowe kiedyś celowałem) co chwilę upadają, mają obsuwy w wypłacie pensji pracownikom, ciągną hajs z funduszy startupowych, a potem znowu - upadają. I na tym się kończy, ile mamy wielkich przedsiębiorstw?

Taką mamy gospodarkę, że wstyd nie wziąć jak leży na ziemi. U nas ne ma kultury inwestycyjnej. Nie ma wielkich funduszy inwestycyjnych z miliardami na kontach. Nie ma odpowiedniej kadry zarządzającej w takich ilościach w jakich jest potrzebna. Poza tym szczególnie w małych miastach mamy mnóstwo Januszowni, które żyją z dotacji. Pozwolono im na to w momencie uwolnienia systemu dotacji dla naszego kraju więc zmyślni biznesmeni korzystają. Gdyby tego nie było wiele z tych firm zapewne by nie powstało/przeżyło, a to akurat byłby wielki plus, bo i rynek wyglądałby wtedy pewnie inaczej.

ToTomki napisał(a):

Tylko proszę mi tu nie smęcić, że taki system prawny dyskryminuje i w ogóle. Wielkie firmy powstawały w gorszych warunkach, mieliśmy też już dość czasu, by jakieś przedsiębiorstwo zgromadziło kapitał jeśli w kraju by było właściwe podejście.

Pomijając opinię jakie ta firma posiada Comarch nie zgromadził kapitału żeby móc działać miedzynarodowo? Jest oddział Asseco Poland. Masz Qumak S.A. również notowane na giełdzie. Sii Polska. Odbiegając od typowego IT, a wchodząc w rynek typowej korporacji masz firmę LPP, która rozwija również swój dział IT na jakieś 400 osób. Poczytaj o projektach, które opracowują i wprowadzają w swoich stacjonarnych sklepach.
Na drugim biegunie mamy historię Pana Romana Kluski, którą pewnie znasz, a która pięknie obrazuje dlaczego u nas jest i dalej będzie jak w chlewie. Historia nie do pomyślenia w mekce korporacji - USA.

ToTomki napisał(a):

A własnie tego nie ma. Know-how, które mają inne firmy. To jest właśnie to, co znajduje się w dużych przedsiębiorstwach i co Ty krytykujesz.

Ależ jest. Tylko Ty nie zdajesz sobie kompletnie z tego sprawy. Nie widzisz tego, bo jak napisałeś niżej siedzisz w korpo. Dam Ci przykład małej firmy, która na przestrzeni półtore roku zwiększyła zatrudnienie z 15 osób do ponad 60. W momencie rekrutowania rozmowę przeprowadzał jeden z założycieli. Dziś mają zatrudnionego człowieka z kilkoma latami doświadczenia jako software developer, który od 5 lat zajmuje się tylko rekrutacjami (przebranżowienie). Mają sprawny, logiczny i szybki proces rekrutacji. Nie każą się kopać z tłukami z HR jak to ma miejsce w korpo. Masz jedną rozmowę według ustalonego wspólnie w firmie scenariusza z człowiekiem od rekrutacji i już na tym etapie sprawdzenie wiedzy technicznej ogólnej. Drugą z technicznym przełożonym (po wykonaniu zadania) gdzie na koniec dostajesz ofertę (albo i nie).
Firma ma jasno określone procesy których wszyscy się trzymają. Gdy jakiś proces jest do d..y to natychmiast się go usprawnia lub usuwa jeśli okazuje się, że nie przynosi żadnych korzyści. Można? Można. A Ty dalej żyj w przeświadczeniu, że Polskie "firemki" nie mają know-how, które mają korpo.

Aha, pozdrawiam z zagranicznego korpo, w którym teraz (przez przypadek :)) zajmuję się częścią researchową, a wykonanie na koniec projektu będziemy przerzucać do innego kraju (no bo nie mamy rigczu).

Pozdrawiam z domu w którym zajmuję się zdalnie rozwojem oraz projektowaniem infrastruktury cloudowej (ale brzydko brzmi ten wyraz po spolszczeniu) wraz z rozproszonym po świecie zespołem.

Nie wiem czemu się czepiasz tych wielkich projektów. Nie chodzi mi o rzeczy takie jak obsługa Youtube'a czy Facebooka. Te projekty są po prostu wielkie w skali tego, czym zajmują się w większości firmy z sektora SME. Oczywiście, możesz ze średnich firm coś wyciągnąć, ale czym mniejsza firma tym z zasady projekty będą mniejsze, no bo przecież mniejszą skalę mają do obsłużenia, ja nie wiem co tu jest niejasnego. A teraz już kończę rozmowę, bo mam milion lepszych rzeczy do roboty, a i tak nie zdążę się wyspać.

Czepiam braku innowacyjności. Tłumaczę, że to co w większości korpo w Polsce się przerabia to są pozostałości przyniesione z HQ. Albo zasypanie ludźmi od zarządzania tym (hindusami), którzy klepią po taniości w Indiach. Mam zbyt wielu znajomych rozsianych po korpo typu EY, IBM, CS, Nokia, HP, Capgemini itd. żeby nie wiedzieć co się tam odwala. Oczywiście są projekty robione na miejscu od zera w miarę fajne, świeże ale to zdecydowanie mniej niż w tych mniejszych firmach.

Jasnowidz napisał(a):

Oho, to jest właśnie przykład tego czego w tej branży nie lubie. Frustracja, bo są też w pracy ludze "nietechniczni" których programowanie mało obchodzi, mają inne ścieżki kariery, życie prywatne i znajomych w pracy itd. Cały świat niech się chowa, programiści rządzą światem i oni mogą oceniać jak żyć i prowadzić ten byznes.

Ależ skądże. To jest przykład Twojego niezrozumienia tematu. Nie wiem gdzie pracujesz/pracowałeś ale jeżeli nie doświadczyłeś utrudniania swojej roboty, nie spotkałeś ludzi niekompetentnych na stanowiskach na które kompletnie się nie nadają to możesz śmiało rzucić kamieniem. Wiem i widzę, że jest mnóstwo ścieżek kariery nietechnicznych. Sporo technicznych znajomych przeszło na nietechniczne ścieżki co ułatwia im aktualną pracę, bo znają tę robotę od drugiej strony, a mimo to sami widzą jak to wyglądało kiedyś jak to wygląda teraz.

Przykład z grudnia jak to ktoś z HQ zrobił sobie wideo konferencję na której podniecał się wizjami firmy, wynikami i tym jak to wspaniale nam wszystkim jest. ta farsa trwała 3 godziny, a kolega który olał temat, bo miał swoją robotę później bym mierzony pretensjonalnym wzrokiem i pytany "dlaczego Cię nie było!?". To tylko jeden mało inwazyjny przykład, bo zawsze możesz odpalić stream, wyciszyć i robić swoje ale pokazuje doskonale czym jest to wspaniałe korpo którym wielu się tutaj ostro podnieca.

Mam właśnie kontakt z pewnym korpo ze Szwajcarowa człowiek, który poszedł do tego korpo żeby cytuję "odpocząć od roboty". Oczywiście, że nie można pakować wszystkich do jednego wora, bo nigdzie nie ma takiego wspaniałego podziału ale w większości tak to właśnie wygląda. Odnoszę wrażenie, że Ci korpo obrońcy sami pracujący w tych wielopoziomowych strukturach doskonale rozumieją i doceniają mniejszy rozwój/wysiłek w aktualnym miejscu pracy jednocześnie usilnie próbując zaklinać rzeczywistość "hurr durr wcale tak nie jest!".
Deal with it.

dargenn napisał(a):

Z większości wypowiedzi można wywnioskować:

  • Korpo - słabi ludzie, słaby kod
  • Software house - tylko wyjadacze, super kod
    Co za bzdura :D Ja pracuję w software housie, i mimo wszystko brakuje mi formalizacji niektórych procesów wewnątrz firmy.

Nie każdy software house jest super. Opisałem wyżej jeden przypadek takiego, które potrafiło szybko i sprawnie ogarnąć swoje procesy robiąc jednocześnie całkiem spore projekty w żaden sposób nie odstające od korporacyjnych, a niektóre pod względem obsługiwanych klientów przebijające te korporacyjne projekty przy jednoczesnym zatrudnieniu na poziomie ~60 osób, a nie 600 czy wręcz tysięcy.
Widocznie masz kiepski software house. Poszukaj nowego zwłaszcza jeżeli siedzisz w stolicy (masz mozliwość relokacji) i może rzeźbisz coś w JS to jest tam kilka ciekawych miejsc do zaczepienia się.

0

tldr

Przecież mówiłem, że nie mam czasu.

1

Między mała firma a jakością jest taki sam związek jak między Passatem a dobrym kierowcą, przecież pisałem wcześniej.

0
axde napisał(a):

Pozdrawiam z domu w którym zajmuję się zdalnie rozwojem oraz projektowaniem infrastruktury cloudowej (ale brzydko brzmi ten wyraz po spolszczeniu) wraz z rozproszonym po świecie zespołem.

To jest ta Twoja innowacyjność, którą rzekomo chwalą się małe firmy?

0
GutekSan napisał(a):
axde napisał(a):

Pozdrawiam z domu w którym zajmuję się zdalnie rozwojem oraz projektowaniem infrastruktury cloudowej (ale brzydko brzmi ten wyraz po spolszczeniu) wraz z rozproszonym po świecie zespołem.

To jest ta Twoja innowacyjność, którą rzekomo chwalą się małe firmy?

Nie. Natomiast względem klepania formatek crudowych w korpo sklejanie Core systemu spinającego kilkanaście niezależnych rozwiązań chmurowych już tak.

6

Jakość w korporacjach jest mocniej rozmyta. Tam, gdzie musi być zachowana, to będzie. Rzecz w tym, że takich miejsc jest tak naprawdę niewiele. Małe firmy też nie grzeszą jakością, ale w przeciwieństwie do korporacji mają zazwyczaj znacznie lepszy kontakt z klientem i są w stanie lepiej zarządzać takimi relacjami. Stąd wrażenie, że jakość jest lepsza.

Z mojego doświadczenia, najlepsza jakość jest w średniej wielkości firmach, które mają duże działy R&D. Z jednej strony są już na tyle dojrzałe, że potrafią różnicować klientów, wymagania i sposób pracy. Z drugiej badania i rozwój nadal są bardzo blisko większości ludzi, którzy powinni z korzystać z wiedzy tego działu.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1